Repertuar filmu "Tajemnica Brokeback Mountain" w Poznaniu
Brak repertuaru dla
filmu
"Tajemnica Brokeback Mountain"
na dziś.
Wybierz inny dzień z kalendarza powyżej.
Czas trwania: 134 min.
Produkcja: USA , 2005
Premiera: 24 lutego 2006
Dystrybutor filmu: Monolith Plus
Reżyseria: Ang Lee
Obsada: Jake Gyllenhaal, Heath Ledger, Michelle Williams
Ennis Del Mar (Heath Ledger) i Jack Twist (Jake Gyllenhaall) poznają się w trakcie poszukiwania zatrudnienia. Świat podlega stałym zmianom, ale ich codzienność wypełnia monotonia. Wszystko w ich życiu zostało już z góry ustalone – mają znaleźć stałe zajęcie, ożenić się i założyć rodzinę. Obu prześladuje jednak pragnienie czegoś, co trudno im nawet określić. Gdy ich nowy pracodawca Joe Acquirre (Randy Quaid) wysyła ich do pracy na majestatyczne wzgórze Brokeback, zawiązuje się między nimi przyjaźń, a później głęboka zażyłość. U schyłku lata Ennis i Jack opuszczają Brokeback. Każdy z nich rozpoczyna nowe życie. Ennis poślubia dziewczynę Almę (Michelle Williams), z którą wiedzie skromne życie wraz z dwiema córkami. Jack poznaje w Teksasie piękną Lureen Newsome (Anne Hathaway). Wkrótce bierze z nią ślub, doczekuje się syna i rozpoczyna pracę w firmie teścia. Mijają 4 lata. Pewnego dnia Alma przynosi Ennisowi pocztówkę, w której Jack zapowiada swój przyjazd do Wyoming. Ennis wyczekuje przyjaciela, a po jego przybyciu przekonuje się, że rozłąka jedynie wzmocniła ich uczucie. Mimo upływu czasu mężczyźni starają się podtrzymywać ich sekretny związek. Spotykają się parę razy w roku. Nawet z dala od siebie zmagają się z trudnymi wyborami dotyczącymi wierności, oddania i zaufania. Jedyną trwałą wartością w ich życiu pozostaje żywioł, którego nie sposób okiełznać – miłość.
Wasze opinie
Noel - leczyles sie juz?
Nie wyobrazam sobie, aby
zdrowy psychicznie
heteroseksualny samiec poswiecal
tyle atencji gejom co ty, Noelu.
Wiem, ze religijna indoktyrnacja
zdrowo przetrzebila liczbe
twoich komorek mozgowych (do
tego stopnia ze zamiast opierac
sie na medycynie i nauce
poslugujesz sie historyjkami
sprzed 2000 lat), ale w ten
sposob tylko sie osmieszasz - co
zarzucila ci znakomita wiekszosc
piszacych tu osob. Przestan
wreszcie wylewac swoja zolc i
leczyc swoje kompleksy - masz
cos do powiedzienia o filmie i
jego stronie artystycznej to
napisz to, a nie masz - to idz
do swojego terapeuty. Wlozy ci
na glowe moherek, jak
zawsze....
Warto zobaczyć
Widzę, że zrobiło się tu
swoiste forum na temat
homoseksualizmu. Bardzo mało
widzę komentarzy czy film się
komuś podobał, czy warto na
niego iść. Przyznaję, temat jest
kontrowersyjny, jednak film
ogląda się dobrze, ja wyszłam
poruszona, wzruszona. Bo trudno
jest, żyć bez miłości
niezależnie od tego czy jesteśmy
hetero czy homoseksualistami.
Duży plus za piękne
zdjęcia, nie polecam oglądania w
wersji oryginalnej, naprawdę
trzeba się wysilić żeby coś
zrozumieć.
.
Naprawdę świetna zabawa
gdy się czyta te wypowiedzi.
Zwłaszcza o tolerancji itp.
Zabawni są ludzi gdy piszą, że
"homofoby" dyszą nienawiścią i
chcą tylko zniszczyć drugiego
człowieka nie widząc w nim
człowieka a w chwilę później
"koleś" pisze rzeczy w stylu
"DLA MNIE JESTECIE ROBACTWEM,
SMIECIEM LEZACYM NA ULICY."
zaiste piękny popis tolerancji i
wysokiego poziomu kultury ze
strony "wielce oświeconych i
wysoce inteligentnych oraz
kulturalnych". Pewien pan pisał
gdzieś na dole, że homofobii tak
samo jak faszyzmu się nie
toleruje. Zabawne. To tak jak
homoseksualizmu się nie toleruje
podobnie jak pedofilii. Zaś dla
wszystkich gorąco zachecających
mnie do odpuszcenia sobie i
pozostawienia tej strony ich
iluzorycznym pseudoestetycznym
wrażeniom z przeżywania swojej
dewiacji - nic z tego. Jesteście
tacy przepocieszni jak się
zżymacie bredząc naraz o
tolerancji i kulturze oraz
inteligencji a w chwilę później
zalewając forum swoimi
wulgaryzmami i zniewagami...
Do Niuniek
Jestem gejem i wiedza o
tym moi znajomi. TO sa ludzie
wyksztalceni i inteligentni,
wiec nie maja z tym problemu -
bo nie oceniaja ludzi po tym z
kim ida do lozka, ale po tym co
soba reprezentuja. Jedynym
problemem jest ciemna,
niedouczona polska masa,
indoktrynowana rowno przez
komunistow i kosciol. To
panujaca homofobia jest
najwiekszym problemem dla
homoseksualnych dzieci, to
agresja i nienawisc ich
rowniesnikow. I z tym trzeba
walczyc - i walczy sie. Coraz
skuteczniej. Bo homofobia to
choroba psychiczna. Na szczescie
uleczalna.
do anty-homofobów
Po przeczytaniu prawie
wszystkich wypowiedzi na tej
stronie zauważyłem, że wszyscy
są tacy tolerancyjni i tylko
Noel to faszysta-homofob. Kiedyś
zapytałem swojej kuzynki co
sądzi o homoseksualizmie.
Odpowiedziała:"Tak, ale nie w
mojej rodzinie". Zapewne
większość z tzw. tolerancyjnego
towarzystwa podziela te poglady.
Czy ktoś z piszących tu obrońców
gejów ma w rodzinie dziecko
homoseksualiste?? Albo zna taką
osobe?? Większość z was spotyka
sie z homoseksualizmem albo w
kinie albo w telewizji lub
niektórzy widzieli parade
równości, ale wszyscy krzyczą że
homo jest w porządku!! Więc
pytam jak możecie mówić że
jesteście tolerancyjni wobec
czegoś z czym wogóle sie nie
spotkaliście. Oceniecie swoją
tolerancyjność po oglądnięciu
kilku filmów i parad równości??
Czy to nie jest śmieszne?? Teraz
prosze, aby wszyscy obrońcy
gejów i lesbijek odpowiedzieli
sobie na pytanie. Nie na forum
lecz przed sobą: "Czy
zaakceptowałbym swoje dziecko
jeżeli byłoby homoseksualistą.
Czy nie próbowałbym mu jakoś
pomóc?? Czy zrobiłbym wszystko
aby było szcześliwe i walczyłbym
o jego prawa?? Czy przyznałbym
sie przed znajomymi że jest
gejem/lesbijką??" Po
odpowiedzeniu sobie na te
pytania możecie sie nazwać
tolerancyjnym albo homofobem. Ja
jeszcze sobie nie
odpowiedziałem.
Ada - naucz sie pisac.
Jak chodzisz do kina na
takie filmy, gdzie cos wybucha,
ktos rozwala czyjs mozg na
kawalki, to "Brokeback ci sie
nie spodoba". To film dla ludzi
myslacych, nie dla
ciastkożernych idiotów.
Dla mnie dramat
Bardzo czesto chodze do
kina i opotrafie docenic sztuke
ale uwazam ze ten film nie jest
wart 3 oskarów zwykła opowiesc o
miłosc,lekko nudna idzie przy
niej zasnac!Nowościa jest tylko
inna płec!Dla mnie to jest nudny
i nie warty pójcia do kina na
takie coś,nie mam pojecia
dlaczego dostał nagrodzony
okarami!
hmm
film przede wszystkim
zadziwia i zastanawia. po nim
nie moge wyrzucic ze swojej
glowy pytania n aile znamy
siebie. "tyle wiemy o sobie ile
nas sprawdzono" i tylko czsem
dowiadujemy sie co zmienilo nas
w takich jakimi jestesmy.
przeraził mnie fakt że można
odkryć swoja naturę tak póżno,
czasami zbyt późno. piękna
opowieść o niespełninej miłośći,
napewno o miłości...
Film po prostu dobry
Jak najbardziej polecam
ten filmik - i to każdemu.
Poniżej wiele wpisów
spierających się na temat
homoseksualizmu, nie będę
polemizował, zresztą wszystkich
nie chciało mi się przeczytać.
Ja napiszę coś o filmie. Po
pierwsze gra aktorów - szczerze
powiedziawszy nie ma się do
czego doczepić. Dwójka głównych
bohaterów jak najbardziej
przekonywująca - Ennis, posępny,
zamknięty w sobie, nie
rozumiejący do końca siebie i
otaczającego go świata,
przerażony i niepogodzony z sobą
samym, wiecznie uciekający.
Jack, gotowy do poświęceń, jasno
zdający sobie sprawę z tego
czego potrzebuje i gotowy do
walki, badzo czuły, rozumiejący
bardzo wiele. Obydwaj bardzo
zakochani, co jest widoczne w
gestach, w słowach, w ruchach.
No i cała gama postaci
epizodycznych, przekonywujące
obydwie żony, jedna cicha mysz,
w bólu znosząca cierpienie,
druga dla której cały świat
krąży mimo wszystko wokół firmy
i pieniążków, nie dostrzegająca
niczego dookoła, córka Ennisa -
trochę cech po ojcu przejęła,
epizodyczna dzieczyna Ennisa,
postać na początku wydawała mi
się sztampowa dla filmów o
miłości, ale późniejsze sceny
jak najbardziej przekonały mnie
do niej, rozmowa z córką czy też
spotkanie z Ennisem w barze, i
inni - rodzice Jacka (krótka,
mocna piłka). Co do zdjęć, no to
tu było prosto: góry, lasy,
jeziora - to zawsze pięknie
wygląda - oczywiście można i to
spieprzyć, ale nie w tym filmie.
Są też inne obrazy - bardziej
posępne i przygnębiające (na
farmie w Ameryce lat 70 to nie
chciałbym żyć - chyba że na
rancho Buszmena ;-). Noo i
przede wszystkim historia,
opowiedziana uniwersalnie o
miłości, szczerze powiedziawszy
nie odczułem za bardzo że to
była miłość 2 facetów (może na
początku) później widziałem
tylko uczucie 2 ludzi, którzy
nie mogą sobie z tym uczuciem
poradzić, z uwagi głównie na
społeczeństwo i ludzkość -
Ennis, A Jack głównie z uwagi na
Ennisa. No i tragiczny finał.
Polecam, również z uwagi na
ukazanie miłości homoseksualnej.
A do tych których tak
zniesmaczyła scena w namiocie,
która widzę urasta do rangi
jakiegoś symbolu, jak dla mnie
nie widzę za dużej różnicy
pomiędzy tą scenę, a sceną
analogiczną, że się tak wyraże,
Ennisa z żoną. Jak się dobrze
zastanowić to powiedzcie mi czym
się różni seks analny z kobietą
a czym z mężczyzną?
pozdrawiam
... przemyślenia ...
Brokeback Mountain
obejrzałem na kilka godzin przed
wręczeniem Oskarów.
Zapoznawszy się z wynikami
nie poczułem się rozczarowany.
Zabrakło wprawdzie
Nagrody-Wszystkich-Nagród dla
filmu roku, ale za to przypadły
dwie inne kluczowe: za reżyserię
i scenariusz, a także muzykę. To
sprawiedliwe.
Nie tylko dlatego, że walka
okazała się wyrównana i
właściwie żaden inny z równie
szczodrze nominowanych filmów
nie zdobył znaczącej przewagi.
To sprawiedliwe także dlatego,
że dokładnie na tyle zasłużył.
To obraz dobry - choć chwilami
rozwlekły, świetnie zagrany,
pięknie sfotografowany,
spokojnie mądry. Ale nie
nieprzeciętnie wybitny. Gdyby
zdobył wszystko, to jedynie
chyba z przekory, dla
satysfakcji prztyknięcia w nos
spienionych purytan, a o takie
zapędy trudno było podejrzewać
Amerykańską Akademię Filmową.
Jeśli ktoś nie zgadza się
z tym co powyżej, zawsze mogę
dodać, że ten film zdobył już
dosyć głównych nagród przy
różnych innych okazjach, oraz
pocieszyć, że spore jest grono
kinomanów i zwykłych zjadaczy
chleba, którzy coroczne wybory
Szacownego Gremium Hollywood
kwituje wzruszeniem ramion i
krótkim 'kompromitacja!'.
Brak ośmiu statuetek nie
zmieni też zapewne znacząco
poglądów tych wszystkich, którzy
od miesięcy podnoszą larum, że
ta produkcja to nic innego, jak
propagandówka, nakręcona za
śmierdząco różowe pieniądze, i
nachalnie promowana przez
wiadome kręgi (względnie Szatana
Wcielonego, w zależności od
stopnia zacietrzewienia w
dyspucie). Wprawdzie komplet
najważniejszych statuetek o
wiele doskonalej potwierdziłby
tę tezę, ale w tym wypadku
moraliści mogliby powtórzyć za
niejednym artystą, że sam udział
w tej rywalizacji nobilituje.
Nie trzeba chyba dodawać,
że stwierdzenie o
propagatorskiej roli Brokeback
tak się ma do rzeczywistości jak
inne (popularne w naszym kraju),
że wszelkie Marsze Równości to
nic innego, jak lansowanie ba!
akcje werbownicze bojówek
gejowsko-lesbijskich, podczas
której niewinna niczym
nieskalane kwiecie młodzież płci
obojga, kuszona jest ponoć
urokami i luksusami pedalskiego
życia, a na ulice wylewa się
ruja, poróbstwo i chmary
mężczyzn z nagimi tyłkami,
liżących się bezwstydnie przed
staruszkami i kamerami i
porywający bezbronne dzieci do
adopcji. Każdy, kto choć w
telewizji lub gazecie widział
relację z polskiego wydania
parady (o ile takowa dochodzi w
ogóle do skutku), wie doskonale,
o co mi chodzi :)
Bardzo jestem ciekaw,
który z fragmentów filmu
Brokeback Mountain tak bardzo
zwodzi czyste, heteroseksualne
duszyczki i szczególnie promuje
łatwość i atrakcyjność
gejowskiego stylu życia.
Zapowedzią ekstatycznych
rozkoszy są już pierwsze
szarpaniny emocjonalne w
wyziębionym namiocie, zwieńczone
po kilku tygodniach sodomii
czysto organiczną reakcją na
odstawienie i rozstanie z nowo
zdobytym kochankiem. Zamiast -
jak pobożny acz rasowy samiec -
potraktować całą przygodę jako
grzeszny epizod i ruszyć na
kolejne miłosne podboje, Ennis
reaguje prawdziwie po pedalsku:
dostaje skórczy, wymiotuje i
zwija się z bólu na
zapiaszczonej drodze, co
natychmiast budzi w małolatach
pozytywne skojarzenia z ostatnią
imprezą i skutkami
przedawkowania tabletek z
krzyżykiem.
Jak nietrudno się domyślić, po takim prologu to już tylko bezrefleksyjna rozpusta, szaleństwa i przyjemności. Każde spotkanie tajemnych kochanków to niekończąca się balanga, śmichy-chichy i jedna pozycja za drugą. Żeby spotęgować rozkosz, bohaterowie nie muszą nawet zażywać pobudzających substancji, jak to ma w zwyczaju niedouczona, heterycka młodzież. Wystarczy odwlec spotkanie z najukochańszym człowiekiem na świecie o cztery lata, wziąć na kark odpowiedzialność za kilka innych osób, założyć rodzinę, by poniewczasie odkryć, że tak naprawdę pragnie się czegoś zupełnie innego.
Hulaj dusza, piekła nie ma!
Chętni do zostania gejem walą
drzwiami i oknami.
Szczególnie zwodnicza
scena, celująca w najbardziej
zatwardziałych heteryków, ma
miejsce jeszcze kilkanaście lat
później, gdy jeden z kochanków
proponuje kolejną podnietę w
postaci półrocznej przerwy w
potajemnych spotkaniach, które,
dodajmy na marginesie,
przychodzą im bez trudu, bowiem
mechanizm poniżania bliźnich, ze
szczególnym uwzględnieniem żon,
wyssali z siebie nawzajem
podczas seksu oralnego. Maskują
się tylko doskonale, jeden -
harując na całą rodzinę i
szarpiąc się w walce o miłość
córek, a drugi - dając sobą
pomiatać przez bogacką rodzinę
swojej małżonki, zamiast (jak
pobożny acz rasowy samiec) od
razu pokazać suce, gdzie jej
miejsce.
Tak czy owak na koniec
obaj rozpustnicy stwierdzają, że
ostatnie dwie dekady ich życia
były piekłem czekania, jeden z
nich krzyczy zrozpaczony
'chciałbym wiedzieć, jak z
ciebie zrezygnować', na co drugi
odpowiada wyjąc z bólu 'jestem
nikim, nie ma mnie nigdzie'.
Idealne grypsy na imprezkę
niedoświadczonej młodzieży,
sączące w ich umysły jad
homoseksualizmu. Każdy
nastolatek natychmiast po
seansie podrywa kolegę z klasy,
żeby też wprawić się taki stan,
i skończyć samotnie w przyczepie
mieszkalnej lub - jeszcze lepiej
- z rurką miedzianą wbitą między
oczy.
Przypomina się mądre
stwierdzenie: 'Wiem, że ci
ciężko. Gdyby było łatwo i
przyjemnie, wszyscy byliby
gejami.' Ale o tym zgorszeni
przeciwnicy obrazów pokroju
Brokeback Mountain nie mają
pojęcia, bo niby skąd, skoro
nawet nie mają zamiaru ich
obejrzeć.
Żeby było śmieszniej -
powinni pójść do kina jako
pierwsi, bo ten film mógł się o
wiele lepiej wpasować w ich inną
tezę, uparcie lansowaną przez
szkoły utrzymujące, że
homoseksualizmu można się
oduczyć. Mądrość ta mówi, że - w
przeciwieństwie do bogobojnych,
heteryckich rodzin lewitujących
nieprzerwanie w stanie nirwany -
nie istnieje coś takiego, jak
szczęśliwy homoseksualista.
Trudno o lepsze exemplum
takiego twierdzenia niż
przypadek naszych kowbojów.
Znamienne, że wszystkie sceny
miłosne w Brokeback wyglądają
jak walka, szarpanina - nawet
nie między sobą, ile raczej ze
sobą samym. Spójrzmy w oczy
Jacka na widok ukochanego,
którego właśnie odnalazł po
czterech latach. W pierwszym
momencie promienieje z nich
niepohamowane szczęście, które
jednak natychmiast ustępuje
bezbrzeżnemu smutkowi. On już
wie, co będzie dalej, i w tym
miejscu porównanie do fatum
Tristana i Izoldy, podniesione w
jednej recenzji, jest jak
najbardziej na miejscu.
Ten film wznosi się na poziom
ogólnoludzki właśnie dzięki
temu, że tak naprawdę piekło, na
które jego bohaterowie skazali
siebie, a także swoich bliskich,
nie przychodzi ze świata
zewnętrznego. Żaden z nich nie
doświadcza bezpośredniego aktu
homofobii.
Mimo potwornego obrazu
zamordowanego geja, jaki Ennis
wyniósł z dzieciństwa, ich
sytuacja jest zupełnie inna, a
czasy stopniowo się zmieniają.
Pomińmy złośliwość
niegdysiejszego chlebodawcy,
który faktycznie mógł mieć
zastrzeżenia do ich pracy;
zostawmy wybuch zdruzgotanej
żony, która przez długie lata
dusiła w sobie własne pokłady
rozpaczy... Plan o wspólnym
ranczu i spokojnym życiu na
uboczu mógł się w ich warunkach
powieść, oszczędzając przy
okazji zmartwień paru innym
osobom.
Tymczasem ci dwaj przez cztery lata zastanawiali się nad konsekwencjami jednego ciosu w szczękę, by w tym czasie uwikłać się w zależności, z których żaden nie odważył się uwolnić. Na ironię zakrawa argument przeciwników filmu, jakoby obaj romansowali przez lata niszcząc rodzinę i w swym okrucieństwie świadomie krzywdząc innych. No, ale tego pewnie też nie da się wytłumaczyć komuś, kto filmu i tak nie zobaczy, podobnie jak nigdy w życiu nie pójdzie przekonać się, jak wygląda prawdziwy marsz równości.
Zastanawiałem się za to przez
chwilę, dlaczego Brokeback
wywołał tak niewielki oddźwięk
wśród znanych mi gejów, że nie
wspomnę o branżowych forach, na
których stosunkowo często
pojawiają się wpisy w stylu
'przereklamowany', 'nudny',
'badziewie'. Za to zachwyca
krytykę, oraz heteroseksualną
publiczość, zwłaszcza w żeńskiej
części. Uniwersalna siła tego
filmu tkwi chyba właśnie w
ładunku emocjonalnym oraz w
fakcie, że zupełnie nie
przystaje do współczesnej
gejowskiej rzeczywistości. Nie
znalazłby takiego poklasku
pokazując wszystko to, co
zarzucają mu jego zagorzali
przeciwnicy.
Brokeback to obraz
opowiedziany tradycyjnie, w
formule już niemalże kostiumowy
- akcja kończy się ponad 20 lat
temu, zanim jeszcze na dobre
pojawił się AIDS, a o internecie
w domu i komórkach w kieszeni
nikt jeszcze nie słyszał. I
przede wszystkim - cokolwiek by
nie mówić - wcale nie opowiada
historii trudnej miłości dwóch
gejów, tylko facetów, którzy się
w sobie zakochali. Znaczna acz
subtelna różnica.
To prawda: Jack szuka
seksu u innych (na wszelki
wypadek daleko w Meksyku), ale
są to próby desperackie,
spowodowane bólem oczekiwania na
kolejny epizod, który pozwoli
choć na chwilę zaznać
prawdziwego spełnienia. W
przypadku Ennisa sprawa jest
jeszcze bardziej skomplikowana:
on nie szuka nikogo innego, nie
czuje pociągu do mężczyzn. On po
prostu bezgranicznie kocha
Jacka, a naznaczony piętnem
Dzikiego Zachodu, wciśnięty w
rolę supersamca, nic nie
rozumie, i z tej miłości
dosłownie usycha.
Doprawdy, trudno o lepszą
zachętę do przejścia na tęczową
stronę życia...
Hmmm....
Nie rozumiem dlaczego seks
analny w co poniekórych
wypowiedziach ma zabarwienie
pejoratywne i ośmieszające. W
stosunkach heteroseksualnych co
trzecia para (dane dotyczą
Polski) a 65% na Zachodzie
wprowadza seks analny do swojego
"repertuaru łóżkowego". Co
ciekawe, również heteroseksualni
mężczyźni przyznają, iż nie
tylko partnerki ale oni
próbowali seksu analnego
(najczęściej przy pomocy zabawek
erotycznych, np dild). Ale jak
widzę ciemnota i zacofanie
niektórych osób, którzy seks
uprawiają przyz gaszonym świetle
i podpierzyną - lub są
impotentami i w ogóle nie mogą
mieć partnerki - powoduje u nich
duże kompleksy. Cóż, współczuć
takim ubogim ludziom.
jcm prymitywny prostaku
po co wlazisz na strone z
recenzjami filmow? zeby sie
masturbowac do wlasnych tekstow
intelektualnie pozostajacych na
poziomie spluczki klozetowej
?
Boże jakie to piekne!
......... genialne!
wsluchajcie sie w muzyke, az
dreszcze
przechodza......................
.......
zieeeew
zieeeeew.... bach bach
jestes nudny, wiesz?
agresja?
Prosze o przytoczenie
jednej mojej wypowiedzi ktora
jest agresywna... I nie toczy
sie tu dyskusji o rownosc lub
brak rownosci gejow ale o
normalnosc zjawiska.
disgastink
momentami niesmaczny. Całe
szczęście, że oglądałem go w
domu, nie tracąc kasy na
bilet
nienaturalne to są
koncentraty pomidorowe knorr;)
Widzę ze dyskusja o filmie
przerodziła się w forum
sympatyków i przeciwników
homoseXualizmu Powiem wam jedno!
wszyscy jestesmy rowni tak
warantuje nam konstytucja m.in
wiec czyzby homo byli gorsi od
nas heretyków? Odp: Nie byli nie
są i nie będą gdyż to tacy sami
ludzie jak Wy czy ja moze poza
preferencjami seXualnymi. Ale
czyz nie mamy wolnej woli? Wiec
co was obchodzi co inni robią ze
swoim zyciem:>? NIkt wam
nie kaze kochac homosexualistów
ale po co ta agresja nie
rozumiem;/
do chlopzDzukli
najpierw piszesz ze nie
lubisz chlopcow, a potem ze
kochasz Kaczynskiego. To super,
nie ma to jak uczucie miedzy
dwoma mezczyznami, ale moglbys
przynajmniej sie nie wypierac
gejostwa ;-))))
nie lubię chłopców - jestem
heterykiem
nie lubie chłopców -
jestem heterykiem - ale kocham
prezydenta Kaczyńskiego. To
strasznie poważne forum - może
troche luzu co do własnej
seksualności z obu stron.
dobry, ale bez rewelacji
Szczerze mówiąc trochę
przynudzał, zbyt wolne tempo w
pewnych momentach. Dla mnie
jakby reżyser nie chciał
przeholować, bo to
kontrowersyjny temat, i pokazał
to uczucie w sposób zbyt
delikatny. Brakuje mi tu
namiętności, pasji - zaraz ktoś
mi powie, że nie o to tu chodzi,
ale wyszłam z kina trochę
zawiedziona. Dla mnie
najciekawiej została pokazana
żona Ennisa, świetnie zagrała
matka Jacka. Ogólnie widziałam
wiele lepszych filmów o miłości.
Co do dyskusji - przyznam,
że świetnie się wybawiłam
czytając niektóre komentarze.
Dla mnie Noel zaczął nieźle, ale
potem się pogubił, natomast
brawa ode mnie dla bach_bacha -
za poziom prowadzonej dyskusji.
Ja od siebie tylko dodam, że to
pierwszy film, na którym
widziałam akt miłości
homoseksualnej (tak naprawdę
niewiele się zobaczyło) i
przyznam się, że mnie ta scena w
namiocie odpycha, ale myślę, że
to kwestia nie przyzwyczajenia
się do oglądania fizycznej
miłości między mężczyznami.
Pomyślcie, ile się widziało
fizycznych aktów miłości między
kobietami.